piątek, 7 listopada 2014

Cykoria bez obaw

Trafiła mi się cykoria. Nie lubię sałatki z cykorią, ale uroda tego warzywa mnie ruszyła i pomyślałam sobie kupię, znajdę jakiś ciekawy przepis. Prócz urody i ciekwawości jak zabić goryczy smak miałam na uwadze zdrowotność rzeczonej dla człeka.

Szperam, czytam i nuda, nuda przeokrutna. Sałatki. Sałatki i miód. Bleeee.

Znalazłam inspirację na http://garnkofilia.blogspot.com
Tam zawsze coś znajdę, można robić w ciemno, zawsze dobre. Wyszło mi tak:

Co jest w środku:

1 spora cykoria
dymka wraz ze szczypiorkiem
2 średniej wielkości jabłka
łyżeczka płatków migdałów - lepsze byłyby orzechy
1 suszony pomidor (nie z oleju a suche)
1/2 łyżeczki curry
1/4 łyżeczki słodkiej papryki
szczypta pieprzu i kurkumy
oliwa z oliwek

Jak zrobić:

Na pierwszy ogień dymka wraz ze szczypiorkiem, kroimy nie za dużo, trochę. Trochę, czyli nie cały pęczek. Kroimy jabłka w dość cienkie plastry. Żeby wyszło jak na zdjęciu kroimy jabłko na pół, potem znów na pół i w plastry. Cykorię obieramy z wierzchnich 2 liści, odcinamy twardy koniec, kroimy wzdłuż na pół, potem znów na pół, liście rozdzielamy. Suszonego pomidora kroimy w paseczki lub kosteczkę, jak kto woli. Moje są dość słone więc używam ich zamiast soli oraz dla urozmaicenia smaku i tekstury dania. Jeśli nie jesteście leniwi możecie płatki migdałów podprażyć na patelni - mi się nie chciało.

Podgrzewamy oliwę, wrzucamy dymkę i szczypior, lekko posypujemy pieprzem, podsmażamy przez moment aż uwolni aromat. Wrzucamy cykorię, podsmażamy chwilę, dorzucamy jabłka i posypujemy wszystko przyprawami. Dodajemy suszonego pomidora i podsmażamy całość dość często mieszając. Po 5 minutach przykrywamy patelnię pokrywką i dusimy sprawdzając miękkość cykorii. Ważne aby nie była zbyt miękka, bo będzie w odczuciu, na języku, przypominać wyciągnięty z wody wodorost. Jeśli jabłka puszczą mało soku, warto dodać odrobinę wody do duszenia. Po nałożeniu na talerz posypujemy płatkami migdałów.

Pisania dużo, ale przepis jest banalny, a przygotowanie potrawy od a do z zajmuje 15 minut.

Smacznego.

poniedziałek, 13 października 2014

Wściekła przerażona.

Przerażenie mnie ogarnęło, gdy okazało się, że syn ma skazę białkową, a ja od lat wegetarianka, głównie mlekiem, jogurtem, serem żółtym żyłam. Myśl pierwsza - z głodu zdechnę, jak nic. Najgorsze było to, że już po porodzie, od pierwszego dnia karmienia piersią, apetyt miałam taki, że mogłabym zjeść wóz żółtego sera polanego jogurtem i zapić cysterną mleka. Po pierwszym tygodniu chciało mi się płakać. Po drugim wyć. Po trzecim wyjść, nie wrócić, uciec gdzie pieprz rośnie.

Na szczęście szalejące hormony odpuściły, plan dnia i nocy nieco się ustabilizował, rozsądek wrócił i złota myśl się pojawiła, że przecież nie ja jedna, jedyna itd. Radość trwała krótko, bo o ile żywności bezmlecznej znalazłam sporo, to jej smak, jakość i skład były dla mnie delikatnie to ujmując obrzydliwe. Zaczęłam więc szperać, szukać,szukać, szukać i weryfikować, to, co znalazłam, by odsiać ziarno od plew.

Szybko okazało się,że bycie matką alergika, to konieczność wejścia w posiadanie wiedzy dietetycznej i dermatologicznej, a w zasadzie medycznej szerzej rozumianej też.

Mobilizował mnie coraz lepszy stan dziecka i coraz mniej sił własnych.

Przerażenie zastąpiła najpierw wściekłość potem ciekawość a potem, powoli, powoli akceptacja stanu rzeczy.

Gdybym miała coś radzić - to polecam - jeśli ktoś potrafi, najpierw fakty zaakceptować, a potem zabrać się za resztę;-)

sobota, 11 października 2014

Kuchnia i ja

Nie znosiłam gotować i jeść. Pojawił się syn. Alergik. Przy okazji okazało się, że i ja mam alergię. Byłam wściekła,że nie umiem gotować i że nie wiem, co gotować skoro nic nie możemy jeść. Z czasem pokochałam gotowanie i jedzenie. To drugie aż nadto. Nadal wściekam się w kuchni, gdy coś mi nie wchodzi. Dlatego właśnie blog ma taką a nie inną nazwę.

Blog ma być zapisem wypróbowanych, zmodyfikowanych pod moje potrzeby lub zwyczajnie zapożyczonych od innych, inspirujących głów przepisów. Lubię potrawy proste, niezbyt czasochłonne, lub takie, których przygotowanie można rozłożyć na raty. To ważne dla mnie i chyba każdej mamy, która czas naginać musi bezustannie.

Chciałabym też podzielić się wiedzą na temat alergii, nietolerancji pokarmowej, zdrowego odżywiania. Swoją filozofią kuchenną. Wszystkim tym, co dla mnie, gdy byłam na początku drogi z napisem alergia i w stanie "rany, co ja mam jeść", było przydatne, ważne, ciekawe.